Miasto numer jeden, czyli Adrszpaskie Skalne Miasto
Absolutnie doskonałe dzieło natury. Wyrzeźbione przez wiatr, wodę, mróz baśniowe monumentalne kształty przypominające realnie istniejące obiekty. A więc natura również uprawia sztukę figuratywną…
Komu udało się przejść całą trasę, miał okazję podziwiać zapierające dech w piersiach widoki.
A potem można było odpocząć nad urokliwym jeziorkiem, w którym świat odbijał się jak w lustrze.
Miasto numer dwa, czyli Praga
Jak opowiedzieć Pragę doświadczoną w ciągu dwóch dni? Przemierzoną w 25 000 krokach dziennie? Wśród tłumu turystów tak samo żądnych Pragi jak my, tak samo pragnących zobaczyć jak najwięcej?
Pragę widzianą w deszczu i w pełnym słońcu, Pragę ujrzaną w panoramie i w detalu.
Pragę w jej wielkich placach i Pragę w jej zakamarkach i zaułkach.
Pragę, w której można, obracając się wokół własnej osi, zobaczyć wszystkie style architektoniczne.
Cóż, Praga się na nas dosłownie zwaliła i przygniotła swoim ciężarem miasta z tak długą historią, miasta tak wielokulturowego, miasta dawnego i obecnego. Przygniotła i jednocześnie uskrzydliła. Bo to nie lada gratka zobaczyć w tak krótkim czasie tak wiele. I doświadczać co chwila zachwytów i zdumień.
Praga oszołomiła nas swoimi kształtami, stylami, kolorami, zapachami (bardzo różnymi notabene). Zalała nas prawdziwymi dziełami sztuki, głównie architektonicznej, ale również detalicznym kiczem.
Tak, poznaliśmy różne oblicza Pragi.
Bacznie przyglądaliśmy się zabytkom, ale również ludziom – turystom i tubylcom.
Interesowały nas nie tylko perełki architektury, ale też praskie tramwaje, praskie dworce, praskie metro, praskie psy, czeskie knedliczki i oczywiście – czeski język (tak samo śmieszny dla nas, jak dla Czechów język polski).
Lista obiektów, które zobaczyliśmy, byłaby bardzo bardzo długa.
Styl romański, gotyk, styl renesansowy, barok, secesja…
Prowokacyjne rzeźby Davida Cernego, miejsca Franza Kafki i wszechobecny Alfons Mucha – narodowe dobro Czechów.
Wszystko na wyciągnięcie ręki (czy raczej - nogi).
I do tego - cudowny przewodnik po Pradze, który doskonale znał nie tylko stolicę Czech, ale także stolicę Polski i symultanicznie opowiadał o tych dwóch miastach, w uroczy sposób stosując bezprzyimkową polską składnię. Na pewno na długo zapamiętamy: „Sorki, hej”, „Grochów, idziemy, hej” wypowiadane z urzekającym czeskim akcentem.
Byliśmy w wielu miejscach, o których można znaleźć informacje we wszystkich przewodnikach. Ale byliśmy też na przystanku, na którym zatrzymują się tramwaje 9 i 24 (jak na przystanku Grenadierów w Warszawie).
Praga to piękne miasto. A gdy zwiedza się je z fantastycznymi uczniami, nabiera jeszcze więcej uroku.
Nasi uczniowie byli bardzo bardzo dzielni, robiąc tysiące kroków w deszczu, słońcu, przepychając się między turystami, korzystając z każdej możliwości przycupnięcia, żeby dać odpocząć zmęczonym stopom i kręgosłupom, ale jednocześnie zrywając się natychmiast, gdy trzeba było iść dalej.
A niektórzy, mimo ogromnego zmęczenia, dali się jeszcze zarazić sztuką Alfonsa Muchy, jego secesyjnej falistości, urzekającemu sposobowi przedstawiania kobiet. Kilka osób z Muzeum Alfonsa Muchy wyszło z prawdziwymi łupami.
Nie, Pragi nie da się opowiedzieć w jednej relacji na stronie internetowej.
Pragę po prostu trzeba zobaczyć.
Ale Praga przeżyta tak intensywnie zostanie w nas na długo. Ze swoim zapachem czeskich kołaczy, z widokiem baśniowych kamienic na Josefovie, z kolorowymi tramwajami, ze swoim gotykiem,
I chciałoby się do niej wrócić, żeby jeszcze raz, na spokojnie zobaczyć te wszystkie miejsca, które teraz tylko mignęły, pojawiły się na chwilę, ale wymagają głębszej eksploracji.
Podobno w styczniu i w lutym jest w Pradze względny spokój turystyczny. Tak nam powiedział pan Michał, nasz przewodnik.
„Idziesz przez świat i światu dajesz kształt przez Twoje czyny”
04-010 Warszawa
Międzyborska 64/70