Między współczuciem a współodczuwaniem.
Leży w tej chwili granica szerokości około 3 cm.
Mówię mianowicie o odległości między leżącymi przed mną dwiema różnymi książkami.
Nazwijmy te książki po imieniu: mowa dziś o “Drodze” Cormaca McCarthiego i “Niezbędniku obserwatorów gwiazd” Matthew Quick’a. Są to przedstawiciele różnych gatunków literackich: “Droga” to post-apokaliptyczna fikcja, “Niezbędnik” to młodzieżowa powieść.
Autorzy obu mają już dorobek literacki, obie książki są dobrze znane, obie są, na pierwszy rzut oka, zupełnie różne.
“Niezbędnik” został mi polecony na fali nowości - książka ukazała się w 2012 roku - i zaciekawiony jego przyczyną bycia bestsellerem przeczytałem go ze szczególnym zainteresowaniem. Książka mi to ułatwiła - posiada proste, przyjemne słownictwo i przejrzysty układ tekstu (przynajmniej w polskim wydaniu z 2013) i krótkie rozdziały; te czynniki składają się na wygodne czytanie i wyraźne poczucie pogłębienia w historii.
“Niezbędnik obserwatorów gwiazd” opowiada o historii Finleya - licealisty, mieszkańca Bellmont, jedynego białego w klasie. Bellmont, jak się dowiadujemy, to swoiste piekło - wszędzie gangi czarnych lub irlandzka mafia, domy wyglądają jak zamieszkałe ruiny, a białemu trudno o pracę i kolegów.
Taki świat byłby do zrozumienia, gdyby czytający nie miał poczucia, że to miasto to groteska - w końcu jak bardzo może być zepsute? Jeszcze jeden opis zaśmieconego strzykawkami boiska i gansterów? Znowu konieczna, wszechobecna beznadzieja wyrażona w każdy możliwy sposób? Opisy otoczenia pochodzące z punktu widzenia głównego bohatera są wyraźnie emocjonalne, lecz w pewnym momencie ma się wrażenie, że autor próbuje nas wpędzić w dołek, a nie wesprzeć opowieść.
W “Niezbędniku” przewija się kila wyraźnie amerykańskich motywów: koszykówka, ogrom miast, rasizm, gangi; ale zwróciłem uwagę na jeden, najbardziej odstający i kluczowy dla całości książki: problem zespołu stresu pourazowego (PTSD). Mało kto wie, jak duże jest cierpienie osób dotkniętych tym zespołem, mało kto wie jak pomóc czy poradzić sobie z tym problemem, a “Niezbędnik” nie wykrzywia tego problemu ani go nie bagatelizuje - ba, można nawet powiedzieć że wyjątkowo dorośle poradził sobie z wyjaśnieniem tego fenomenu przeciętnemu nastolatkowi, i chwała mu za to.
Czytając “Niezbędnik” człowiek wyraźnie wie i widzi, co powinien czuć w danym momencie. Tak została zaprojektowana ta książka - jako zrozumiały dla każdego podręcznik nadziei i współczucia, I dlatego się dobrze sprzedaje. Czytelnik dowie się jak wygląda ból i nadzieja, dowie się jak działają, lecz po tych uczuciach pozostanie tylko wiedza o nich, a przecież nie na tym polega empatia.
Jednakże trudno nie zwrócić uwagi na poruszone trudniejsze tematy. Opiera się na nich całość książki i trudno nie ulec wrażeniu, że właśnie je autor chciał przedstawić publiczności tak szerokiej, jak różnorodna jest młodzież. Dlatego za usprawiedliwone można uznać takie bezpośrednie próby wywoływania emocji - w końcu trzeba jakoś do czytelnika dotrzeć, nawet jeśli dla sceptyka kończy się to niesmakiem i wyraźnym współczuciem.
Dlaczego uważam, że współczucie to coś złego? Ponieważ istnieje różnica między tym co uznajemy za współczucie, a empatią, czyli współodczuwaniem. Różnica polega na podejściu do człowieka któremu chcemy pomóc: współczucie jest wtedy gdy mówimy: “Rozumiem twój ból, czy mogę jakoś pomóc?”. Poprzez analityczne podejście zachodzi separacja od człowieka, i pomimo tego że możemy mieć dobre intencje, nasze współczucie, zrozumienie, nie wspomoże go i nie rozwiąże problemu.
Natomiast empatia (współodczuwanie), czyli uznany przez psychologów lek na współczesne problemy społeczne, istnieje tylko wtedy, gdy jesteśmy w stanie poczuć dokładnie to samo co czuje druga osoba (empatycznym osobom łatwo udzielają się emocje innych osób). Jeśli jesteśmy w takim samym stanie emocjonalnym co osoba której chcemy pomóc, to ta osoba otrzymuje od nas wyraźny sygnał, że nie jest sama, a to już jest rzeczywistym wsparciem i dobrym wstępem do poprawy..
Dlatego też dużo bardziej cenię sobię “Drogę” McCarthiego. To zdecydowanie mroczna opowieść post-apokaliptyczna, w której postaci bez imion podróżują na południe w nadziei na lepsze życie. Graficzny i bezpośredni styl, w którym mowa, opisy, i myśli zlewają się w jedno i tworzą jedną z naszych przyszłości. Styl, pozornie lakoniczny, wywołuje emocje właśnie dlatego, że nie skupia się na nich a nawet wprost omija przedstawianie czytelnikowi z perspektywy innej niż słowa i myśli bohaterów. Identyfikacja z postaciami jest niemal instynktowna.
Czytanie “Drogi” wywołuje mieszankę uczuć: strach, złość, smutek, nadzieja, i wiele innych kolejno przenikają czytającego. Z powodu tej emocjonalnej właściwości książka działa jak trening empatii.
Podsumowując: Polecam obie książki. Polecam je dlatego, że w współczesnym świecie pełnym treści ciężko doszukać się ludzkich emocji. Polecam przeczytać je bez uprzedzenia czy jakiegoś specjalnego podejścia, i dopiero po fakcie samemu zdecydować, co się czuło.
Oskar Lipiec
„Idziesz przez świat i światu dajesz kształt przez Twoje czyny”
04-010 Warszawa
Międzyborska 64/70