I ciągle widzę ich twarze,
ustawnie w oczy ich patrzę —
ich nie ma — myślę i marzę,
widzę ich w duszy teatrze.
Agacie, Iwonie i Irkowi dedykuję
oni wiedzą za co.......
Stanisław Wyspiański. Malarz. Poeta. Dramatopisarz. Reżyser. Scenograf. Inscenizator. Artysta książki. Twórca witraży. Projektant mebli. Jedna z najbardziej utalentowanych osobowości epoki. Przedstawiciel krakowskiej bohemy Młodej Polski. W Warszawie był raz i to wystarczyło, by stworzyć jej literacki obraz w sposób sugestywny i przemawiający do wyobraźni. Last but not least patron grochowskiego liceum, w którym przepracowałam całe moje zawodowe życie.
XLVII LO im. Stanisława Wyspiańskiego to centrum mojego mikrokosmosu i bynajmniej nie metaforycznie, znajduje się blisko mojego domu, miałam to szczęście, że przez 32 lata nie musiałam dojeżdżać do pracy.
Dla mnie Wyspian to przede wszystkim ludzie, najpierw moi znajomi i przyjaciele, którzy chodzili tutaj do szkoły, (ja skończyłam sąsiadującą z Wyspianem XIXtnastkę), potem moi koledzy z pracy, często znani z opowieści moich rówieśników, niezapomniany prof. Czesław Pilnicki, wielbiciel Słowackiego, wieloletni kronikarz szkolnych zdarzeń, prof. Teresa Nowak ucząca chemii, potem wicedyrektorka, prof Anna Szczesiul wymagająca rusycystka, ale znakomita towarzyszka wielu wypraw, prof. Bogdan Jałocha, matematyk, lubiany i szanowany przez uczniów i wielu, wielu innych, którzy już odeszli...
To w Wyspianie spotkałam wspaniałych polonistów, zaczynając od ukochanej Aliny Sawickiej, która była nie tylko moim mentorem, ale także wspaniałą przyjaciółką, z Nią zwiedziłam różne zakątki Europy, pogłębiając mą wiedzę humanistyczną. Wciąż mi Jej brakuje...
Tu poznałam Elę Świderską, z którą do tej pory eksplorujemy wszelakie nowości kulturowe, podziwiam Jej niezwykłą energię, z jaką poznaje wciąż świat kultury, także popularnej.
Moją koleżanka stała się również Irena Goszko (zwana Pimkiem Majorem), z która dzieliłam miłość do literatury nordic noir.
To był mój uniwersytet i jego wspaniali wykładowcy.
Nie mogę tu nie wspomnieć o Eli Waszkiewicz, reprezentującej wraży obóz matematyczny, która towarzyszyła mnie i Ali w wielu podróżach śladami twórców i ich domów, katedr i miejsc utrwalonych w literaturze. Jej przygody stały się źródłem niezliczonych anegdot.
Pracowałam ze znakomitym zespołem polonistek, z którymi wiążą się rozliczne wspomnienia. Pamiętam spotkania u Mirki Maickiej, i dysputy w jej ogrodzie w Zerzeniu,
Z Joasią Gruczek, Asią Kornacką, a także Iwoną Andrzejewską stanowiłyśmy niezły team polonistyczny, wspaniale się nam współpracowało.
Pora wspomnieć zespół programu kulturoznawczo-lingwistycznego z językiem hebrajskim Arbor, wielką przygodę mojego życia. Powstał on dzięki ogromnemu wkładowi pracy Małgosi Przybysławskiej, współautorce programu, ale też dzięki wsparciu Ani Chojnowskiej, Joasi Pudzianowskiej, Gosi Olbrycht i Grażyny Rusieckiej.
Jest wiele wspomnień związanych z Wyspianem, które chciałabym spisać, ale obiecałam Iwonce, że nie prześlę do publikacji kolejnej Trylogii, ale kilka chciałabym przytoczyć, parafrazując pewną książkę (podobno plagiat jest formą wyrazu największego uwielbienia).
Pamiętam, jak sadziliśmy na święcie szkoły różę pod oknami pani dyrektor Graf,
jak pięknie rozkwitła pomimo trudności.
Pamiętam Gosię Przybysławska ubraną w krótkie bawarskie spodenki w roli Matki Boskiej na jasełkach,
to było pierwsze postmodernistyczne widowisko szkolne :)
Pamiętam Anię Chojnowską w Lokomotywie według Tuwima z maszyna parową jako rekwizytem,
omal nie przypłaciła tego wystąpienia stratami zdrowotnymi
Pamiętam wystąpienie na wieczorze poetyckim ciała pedagogicznego w wierszach klasyków literatury dziecięco młodzieżowej,
wciąż krąży po internecie film
Pamiętam Proces Franza Kafki czytany na głos wieczorami w Pradze Czeskiej,
Pamiętam Asię Pudzianowską w oazie Ein Gedi i dyrektor Annę Graf całą w błocie z Morza Martwego
widoki z Izraela nie do zapomnienia (zrymowało mi się!)
Osobną szufladę w mojej pamięci zajmują wspomnienia o moich uczniach.
Każdy wychowawca pamięta klasy wychowawcze, szczególnie te, które uważał za kultowe. I ja mam takie:
Pierwszą moją klasa wychowawczą, czteroletnią, była klasa o profilu ogólnym, dziś jej absolwenci to poważne panie i stateczni panowie, którzy kiedyś (pewnie wypierają się tego przed swoimi dziećmi) rozrabiali okrutnie, ale byli solidarną grupą, zorganizowali przedmaturalne terapeutyczne ognisko w Falenicy, na którym odczynialiśmy uroki i maturalne klątwy.
Pierwsza judaistyczna - wędrowaliśmy uliczkami Pragi Czeskiej, po starym cmentarzu żydowskim, tropiąc ślady Mozarta i Kafki, spaliśmy na podłodze w sali gimnastycznej. Piotrek G. zarządzał zakupami jak nikt, a reszta dzielnie przygotowywała śniadania i kolację, wtedy to wyłonili się z grupy wielbiciele praskich knedlików.
Byliśmy też razem na Marszu Żywych, w czasie którego padł wielce montypajtnowski tekst: Wy do małego krematorium? To na prawo, tymi słowami zwrócił się do nas policjant. Ten pobyt zainspirował Juliusza Strachotę do napisania opowiadania Dawno temu w Auschwitz (przypominam, że narratora nie można utożsamiać z osobą autora, dlatego niektóre wydarzenia są fikcją literacką!!).
Pierwsza trzyletnia judaistyczna to zbiorowisko osobowości ekscentrycznych, oryginalnych i niezapomnianych, kilku Mateuszów, których rozróżnialiśmy ksywami.
Oto Calgon z ADHD, który poznał tajemnice mojego dzieciństwa, mieszkając obok mojego towarzysza z piaskownicy .
Szatan o mrocznej urodzie, czarnowłosy i czarnobrewy niczym Bohun, często przysypiał na różnych zajęciach, także na moich, talent humanistyczny, teozoficzny i antropologiczny.
Wreszcie nieugięty alterglobalista Sierściuch, którego zwożono na dołek raz w roku. Pozostawał wierny swoim przekonaniom, co czasem kosztowało go bieg w śniegu miedzy Auschwizem a Birkenau.
Dziewczyny też nie wypadły sroce z pod ogona, wyraziste osobowości, które łatwo angażowały się we wszelakie przedsięwzięcia. Powstał wtedy spektakl muzyczny Pieśń nad Pieśniami śpiewany w języku hebrajskim. Chłopcy też śpiewali, no może wyjąwszy Leszka.... Agata, Olga, Kasia, Materia, Sielukina, Ula i Dominika, mam nadzieję, że wszystko u Was dobrze.
Uczniowie z tej klasy zaopiekowali się mną, gdy na trzy miesiące przed ich maturą zmarł mój Ojciec, za co jestem im wdzięczna aż do dzisiaj. Dali mi powód, żeby pozbierać się i wrócić do pracy.
I ostatnia klasa wychowawcza nazwana przeze mnie pieszczotliwe podrzutkami, gdyż ich wychowawczyni Magda Myszkowska połamała się, jeżdżąc na desce i ja dostałam w zastępstwie wychowawstwo. Tym razem dominowali Janowie, w moich wspomnieniach pozostanie ta ostatnia grupa uczniów. którzy towarzyszyli mi w trudnym dla mnie czasie. Też byli wyraziści, albowiem Wyspian to przede wszystkim miejsce dla osobowości niepokornych, niebanalnych, choć często niesystematycznych. Cieszę się, że spotkałam się z wieloma z nich, i że wynieśliśmy z tych spotkań wiele obopólnych korzyści. Niech mi wybaczą Ci, którzy czują się przeze mnie niedocenieni, czy też pokrzywdzeni.
Powinnam wymienić jeszcze jedną osobę, jest nią dyrektor Anna Graf. Zatrudniła mnie w Wyspianie w roku objęcia stanowiska dyrektora, odeszłyśmy razem na emeryturę, ja nieco wcześniejszą. Dla mnie pozostanie zawsze dyrekcją, choć od pobytu w Berlinie mogłam mówić Jej na Ty. Z Nią wiąże się całe zawodowe życie, przygoda z Izraelem, historią i kulturą polskich żydów, a także z tutoringiem. Wiążą się z Nią także spora cześć mojego życia prywatnego, szczególnie miło wspominam nasze wspólne wypady do Berlina, Londynu i Kopenhagi. Dyrekcja dzielnie znosiła moje i kol. Chojnowskiej wygłupy np. taniec poloneza w sali balowej duńskiego zamku Hamleta, miała cierpliwość do zwiedzania kolejnego muzeum literackiego i do eksplorowania Berlina przy pomocy różnorakich środków komunikacji miejskiej.
Wciąż widzę ich twarze: uczniów od najstarszego rocznika, któremu szykowałam materiały na zajęcia przy pomocy brystolu i kleju, aż po ostatni rocznik uczony online z e-podręczników; nauczycieli zmagających się z rutyną codzienności i zachwyconych tymi momentami swojej pracy zawodowej, które wynagradzają wszytko: pięknie wyrecytowanym wierszem na konkursie poetyckim, wybitnym esejem, czy referatem pisanym na sympozjum, świetnie zagranym spektaklem.
Czasy się zmieniają, technologie również, a teatr życia pozostaje ten sam.
Mam nadzieje, że będę pamiętać.
„Idziesz przez świat i światu dajesz kształt przez Twoje czyny”
04-010 Warszawa
Międzyborska 64/70